Przy okazji konfliktu na linii Polska-Izrael znów z cienia wyszła Polska Fundacja Narodowa. Tylko że po raz kolejny mówi się o niej jak najgorzej. Gdzie się podziały miliony złotych na promocję Polski? Gdzie są jakiekolwiek działania Fundacji, gdy na międzynarodowym forum pojawiają się głosy o polskim udziale w zakładzie Żydów? To pytania zadawane od kilkudziesięciu godzin przez publicystów wszystkich mediów – i prawicowych, i lewicowych.

Krzysztof Łapiński rzecznik prasowy prezydenta, sam wskazał, że to Fundacja powinna w tym temacie działać. – Powinniśmy oczekiwać, że fundacja, która została stworzona w tym celu i która ma duże środki, będzie już działać. Nie będzie zapowiadać, tylko będzie prowadziła działania – powiedział w rozmowie z Robertem Mazurkiem.

Instytucja odpowiedziała na krytykę w specjalnym oświadczeniu. Poinformowała o produkcji dwóch pełnometrażowych filmów – o rodzinie Ulmów (Józef i Wiktoria Ulm przyjęli pod dach dwie rodziny żydowskie, po donosie wszyscy zostali zamordowani) oraz o rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Zaznaczyła, że będzie dalej promować Polskę i odpowiadać na kłamliwe stwierdzenia. O konkretach jednak nie mówi.

Informację o planach filmowych Fundacja już podawała w ubiegłym roku. Wtedy mówiono o realizacjach wojennych. Rozmowy miały się toczyć nawet z Melem Gibsonem i Clintem Eastwoodem. Typowani byli na reżyserów.

Kryzys na linii Polska-Izrael rozkręca się. Z kolei instytucja, z ogromnym budżetem oraz statutowym zadaniem poprawy wizerunku kraju na świecie, milczy.

Przelewy z państwowych spółek idą szerokim strumieniem

Nad Fundacją zbierają się czarne chmury. Jak wynika z informacji money premier Mateusz Morawiecki nie jest wielbicielem PFN. I nigdy tego nie ukrywał. Już od dawna w rozmowach i z politykami PiS, i ze swoimi współpracownikami wskazywał, że Fundacja w takim kształcie będzie dla ekipy rządzącej ciężarem.

Dlaczego? Zdaniem premiera często będą padać pytania o finansowanie tej inicjatywy. Pieniądze pochodzą ze spółek skarbu państwa, wpłaty zagwarantowane są aż na 10 lat. Transfer do Fundacji w ciągu dekady wyniesie ponad pół miliarda złotych.

W pierwszym roku działalności PFN dostało 97,5 mln zł na rozpoczęcie pracy. Dodatkowo tyle samo dostało z tytułu pierwszej transzy, płatnej zawsze do 30 stycznia każdego roku. Do wtorku konto Fundacji powinno być zasilone kolejnym przelewem – tym razem na kwotę 48,75 mln zł. Wszystko z budżetów spółek skarbu państwa. Na liście wpłacających są: Totalizator Sportowy, Energa, PKO BP, Lotos, PGE, Polski Holding Nieruchomości, PWPW, PGNiG, Grupa Azoty, PKP, KGHM, Enea, Orlen, Polska Grupa Zbrojeniowa.

Premierowi Fundacja się nie podobała

Według naszego źródła z kręgów rządowych, Morawiecki o Fundacji wypowiadał się jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju oraz finansów. Wtedy to rządowa instytucja była krytykowana za kampanię dotyczącą reformy sądownictwa. Morawiecki tłumaczył, że „wielkiego wpływu na nią po prostu nie ma”.

Jak to właściwie możliwe? Nie jest tajemnicą, że Morawiecki nie pełnił wtedy bezpośredniego nadzoru nad wszystkimi spółkami, które zrzucają się na Fundację.

Część takich nieoficjalnych kompetencji przypadło innym politykom Prawa i Sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro ma np. mieć wpływ na obsadę zarządów kilku spółek, będących akurat fundatorami PFN. To już pierwszy problem: trzeba się dogadywać. A najdelikatniej mówiąc, Morawieckiemu z Ziobrą nie jest po drodze.

A do tego swoje trzy groszy w organizacji życia narodowych marek dorzucała ówczesna premier Beata Szydło. I to nie koniec układanki. Przykładowo nadzór nad PKP przypada ministrowi infrastruktury, a spółki energetyczne ma szef innego resortu. Klincz polityczny wiązał ręce wszystkim. I pomysł Dawida Jackiewicza, byłego już ministra skarbu państwa, jakoś sobie funkcjonował. Choć Jackiewicz z rządu wypadł, to zabrakło chętnych, by do śmietnika wyrzucić jego pomysł.

Morawiecki, nawet jeżeli już miał wątpliwości, to nie miał jak wpłynąć na kreowanie Fundacji. Dopiero budował swoją pozycję w rządzie i w PiS.

To jednak wszystko czas przeszły. Bo wicepremier Mateusz Morawiecki stał się premierem Mateuszem Morawieckim i chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że ma siłę, by w ogóle odciąć Fundację od hojnych wpłat. A jeżeli nie zamierza tego robić, to z pewnością ma możliwość wymienić funkcjonujących w nim ludzi.

Nie musi w tej sprawie wypowiadać się oficjalnie. Wystarczy, że zwróci się do prezesów spółek skarbu państwa, które finansują tę inicjatywę. Później rada Fundacji – składająca się właśnie z przedstawicieli spółek lub ludzi przez nie wskazanych – może skorygować pomysł na działanie przedsięwzięcia.

Nawet Ministerstwo Sprawiedliwości krytykowało

Co zaskakujące, krytyków Polskiej Fundacji Narodowej można spotkać też w resorcie sprawiedliwości. Najbardziej znana kampania PFN dotyka właśnie sprawiedliwości.

Jeden z bliskich współpracowników ministra Zbigniewa Zbiory już w dniu startu kampanii „Sprawiedliwe Sądy” (przeprowadzonej i opłaconej przez PFN) mówił nam, że to zły pomysł. Nie kręcił, nie uciekał od odpowiedzi. Wprost przyznał, że to ściągnie na PiS kłopoty.

– Kampania dotycząca reformy sądownictwa była potrzebna, ale nie w tej formie i nie teraz. Jest spóźniona. A jednocześnie finanse Fundacji odwracają uwagę od meritum sprawy, nie pomagają. Bezsensownie wydane pieniądze – usłyszeliśmy w nieoficjalnej rozmowie.

Warto dodać, że gdyby Polska Fundacja Narodowa zniknęła z orbity zainteresowania, odetchnęłyby też same spółki skarbu państwa.

W grudniu 2016 roku pisałem pierwszy tekst i ujawniałem, że Fundacja dostanie gwarancję finansowania na 10 lat. Wtedy większość spółek nie miała ochoty informować o działaniach Fundacji. Firmy nie odpowiedziały na pytania o wybór zarządu, jego kompetencje. Nie powiedziały nawet, czy przelały już pieniądze. Jeden z rzeczników wysłał mi potwierdzenie tego faktu z zastrzeżeniem anonimowości.

Spora część fundatorów jest notowana na giełdzie papierów wartościowych.

Przy okazji warto wspomnieć, że Polska Fundacja Narodowa nie pojawiła się podczas Światowego Forum Gospodarczego w Davos. Był tam premier Morawiecki, prezydent Duda, prezesi kilku polskich spółek.

Na taki krok zdecydowała się Rosja, a nawet Ukraina. Były panele dyskusyjne i przyjęcia dla zaproszonych gości. Promocja kraju od rana do wieczora, od poniedziałku do piątku. Rosjanie w wynajętym budynku zapewniali organizację 80 wydarzeń. Do tego zorganizowali pokazowy mecz w hokeja. Ani w delegacji premiera, ani prezydenta nie było nikogo z PFN.

PODZIEL SIĘ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here